To dla mnie zaszczyt, spędzić ten wieczór w Państwa gronie, zaszczyt tym większy, że mogę stać się honorowym członkiem Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego. Wierzę, że właśnie w tym momencie, moi przodkowie – Bambenkowie i Stoltmanowie, Pellowscy oraz Burandtowie – uśmiechają się do nas wszystkich. Wczorajszy referat, wygłoszony przeze mnie na konferencji w Gdańsku, zawierał wiele naukowych odniesień co do tego, kim Kaszubi byli w przeszłości, i kim są dzisiaj. Zawierał także wiele argumentów świadczących o tym, jak ważne jest to, by chronić kaszubską historię, przede wszystkim w Ameryce. Chciałbym dzisiaj pominąć te odniesienia, ponieważ każdy tutaj z pewnością wie, kim są Kaszubi, i dlaczego naszą historię należy chronić. Dziś pragnę podzielić się z Państwem tą częścią referatu, którą napisałem z głębi serca. Zamierzam także wyjaśnić, jak i dlaczego chciałbym pomóc dzielić się naszym kaszubskim dziedzictwem z pokoleniami przyszłych kaszubskich Amerykanów, i dlaczego jest to w moim rozumieniu akt solidarności ze wszystkimi Kaszubami, po wszystkie czasy.
Ponieważ wszyscy tutaj zgromadzeni jesteśmy Kaszubami, nie muszę wyjaśniać, dlaczego nazwiska Florian Ceynowa, Hieronim Derdowski oraz Aleksander Majkowski są tak ważne dla naszej cennej kultury. Chciałbym jednakże omówić pokrótce ich osobiste podobieństwa i różnice. Przykładowo, każdy z tych trojga mężczyzn początkowo chciał zostać księdzem. Każdy z nich służył w wojsku. Nic dziwnego, że każdy także popadł w problemy z pruską i niemiecką policją. Jednak różnice również są istotne, o czym za chwilę się przekonamy.
Doktor Florian Ceynowa został zwolniony z pruskiego więzienia w 1848 roku i od tego momentu zarabiał na życie jako lekarz. Jednak jego prawdziwym powołaniem był kaszubski patriotyzm. Pisał po kaszubsku dla Kaszubów, nakłaniając ich do znalezienia własnego miejsca wewnątrz większej kultury polskiej, lecz mieszkańcy Kaszub nie byli jeszcze gotowi na takie przesłanie. Tak więc dr Ceynowa jest lepiej znany przez wzgląd na swój wkład w badania nad językiem kaszubskim, szczególnie jako pierwszy, który opracował pisemną formę języka kaszubskiego. Zmarł w 1881 roku pogardzany przez polskie elity, które patrzyły na Kaszubów z góry – jak na głupich rolników i rybaków, lecz żył uwielbiany przez zwykłych ludzi i garstka intelektualistów, którzy podążali jego ścieżką solidarności.
Rola Ceynowy jako chorążego kaszubskiej kultury została podchwycona przez poetę i dziennikarza Hieronima Derdowskiego, urodzonego w 1852 roku w chłopskiej rodzinie w Wielu. Dwa najsłynniejsze dzieła Derdowskiego, napisane biegle zarówno po polsku jak i po kaszubsku to epopeja satyryczna „O panu Czorlińskim, który pojechał po sieci do Pucka” (kasz. „Ò panu Czorlińsczim, co do Pucka pò secë jachôł”) (był to pierwszy poemat opublikowany w języku kaszubskim) oraz panegiryk dla dra Ceynowy, który zwieńczają nieśmiertelne słowa „Nie ma Kaszub bez Polonii, a bez Kaszub Polski”. Jednak Derdowskiemu nie było pisane pozostać w Polsce. Wielokrotnie był w niemieckich więzieniach, sfrustrowany brakiem możliwości zarabiania na życie jako publiczny intelektualista. A więc w 1885 roku emigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie osiedlił się w Winonie, w stanie Minnesota. W owym czasie Winona była dwudziestotysięcznym miastem, z czego mniej więcej jedną czwartą stanowili kaszubscy imigranci. Tam redagował polskojęzyczne czasopismo „Wiarus”, które było znane w całych Stanach Zjednoczonych ze zdecydowanego stanowiska we wszystkich kwestiach dotyczących polskich Amerykanów. Śmierć Derdowskiego w 1902 roku odbiła się bez echa w Stanach Zjednoczonych. Do dziś dnia leży on pochowany w Winonie. Lecz jego akt solidarności nie odszedł niezauważony. Już wówczas pokolenie młodych kaszubskich intelektualistów czytało dzieła Derdowskiego i zastosowywało je do swoich własnych wizji miejsca Kaszub na świecie.
Wśród tych młodych kaszubskich intelektualistów czołowe miejsce zajmował Aleksander Majkowski, urodzony w 1876 roku w chłopskiej rodzinie w Kościerzynie. Podobnie jak Ceynowa i Derdowski, Majkowski początkowo zamierzał zostać księdzem, lecz zdecydował się na karierę lekarską. Jego studia medyczne w Niemczech były przerywane przez jego aktywizm, lecz w 1906 roku założył swoją praktykę w Kościerzynie. Dr Majkowski nadal spędzał swój „wolny” czas jako aktywista, zarówno społecznie jak i literacko. Napisał i opublikował własną poezję w języku kaszubskim i przygotował edycję dzieł Derdowskiego. W 1912 roku założył Towarzystwo Młodokaszubów, grupę intelektualistów o podobnych poglądach, troszczących się o kulturalny, ekonomiczny i polityczny rozwój Kaszub. W ich czasopiśmie „Gryf” opublikowali swoje artykuły i wizje. Podczas I Wojny Światowej dr Majkowski został powołany do armii niemieckiej, gdzie służył jako chirurg. Gdy wojna się skończyła, Polska – oczywiście – odzyskała wolność, lecz społeczny i kulturalny aktywizm dra Majkowskiego zebrał żniwo zarówno w postaci sukcesów jak i frustracji. Przed śmiercią, która nastąpiła w 1938 roku, wycofał się z życia publicznego i był u progu opublikowania swojego dzieła życia, wielkiej kaszubskiej epopei, „Życie i przygody Remusa” (kasz. „Żëcé i przigòdë Remùsa”).
Remus jest, według słów samego dra Majkowskiego, „zwierciadłem kaszubskim”. Zaczyna „Życie i przygody…” jako sierota z głęboką wadą wymowy pracujący na gospodarstwie. Pomijając wizje o królewiance i zniszczonym zamku, Remus jest wystarczająco zadowolony ze swojej egzystencji. Wydaje się, że w końcu poślubi piękną Martę i że szczęśliwie spędzą razem resztę życia pracując. Jednak wtedy Remus zostaje zaprowadzony do pokoju tajemniczego starego szlachcica, który jest właścicielem gospodarstwa. Stary szlachcic zwierza się Remusowi, że dzielnie walczył za Kaszuby i niedługo umrze. Stwierdził, że Remus musi zająć jego miejsce obrońcy kultury kaszubskiej, jako dowód zacytował wizje Remusa o królewiance i zniszczonym zamku. Remus protestuje mówiąc, że jest mizerny i nieśmiały. Jednak nie ma wyboru. Musi opuścić swoje gospodarstwo i piękną dziewczynę dla królewianki i zapadniętego zamku – to jest, dla Kaszub.
Remus pcha od miasta do miasta jednokołową taczkę, sprzedając książki i artykuły religijne. Wysoki i chudy, w podartym ubraniu, z wiecznie obecną wadą wymowy, jawi się jako komiczna postać. Dorośli mają go za naiwnego. Dzieci się go boją. Absolutnie nikt nie widzi Remusa takim, jaki jest – mądrym i odważnym patriotą, który poświęcił swoje życie dla sprawy Kaszub. Podobnie jak same Kaszuby, prawda jest ukryta w błędnym mniemaniu innych. Sama taczka jest symbolem kultury kaszubskiej: zawiera nie tylko znaki wiary katolickiej, lecz także dzieła (między innymi) Ceynowy i Derdowskiego. Na koniec długiego i ciężkiego życia, Remus zostaje pochowany pod prostym krzyżem, oznaczonym napisem „Rycerz Kaszubski”. Z pewnością jest to sposób, w jaki doktor Majkowski widział swoją własną rolę na świecie – odważnie krzewić kulturę kaszubską, mimo iż efekt jest z góry przesądzony. Zaledwie rok po jego śmierci Niemcy i Sowieci zaatakowali Polskę. Trudno sobie wyobrazić, że dr Majkowski tego nie przewidział, a jeszcze trudniej, że mógłby się ucieszyć na myśl o tym, co czekało Kaszuby.
A jednak królewianka i spalony zamek przetrwały. Kaszubskie życie w dzisiejszej Polsce kwitnie jak nigdy dotąd. Istnieją kaszubskie kościoły, stacje radiowe, gazety, szkoły i stowarzyszenia. Kaszub z Gdańska jest premierem Polski. Rok 2008 był rokiem Aleksandra Majkowskiego; odznaczano go wraz z Florianem Ceynową, Hieronimem Derdowskim i wszystkimi pozostałymi wielkimi kaszubskimi patriotami, którzy doprowadzili do tego renesansu. Pochodnia została przekazana. Chociaż minęło sześć lat od momentu, gdy ojciec Władysław Szulist z Lipusza świętował pięćdziesiątą rocznicę otrzymania święceń kapłańskich, to nadal publikuje ważne książki o kulturze kaszubskiej. Swoją dobrą pracę kontynuuje Zrzeszenie Kaszubsko – Pomorskie, jak również Instytut Kaszubski w Gdańsku. Muszę także wyróżnić profesorów Józefa Borzyszkowskiego, Cezarego Obracht-Prondzinskiego i Tomasza Wicherkiewicza za udostępnienie swoich wybitnych badań również nam – mówiącym po angielsku. Dzisiaj bycie Kaszubem żyjącym w Polsce to przyjemność i zaszczyt…lecz co z Kaszubami, którzy emigrowali w latach 1850 – 1900? Tutaj sprawa przedstawia się inaczej.
Pomimo dobrej pracy Zrzeszenia Kaszubskiego Ameryki Północnej i determinacji wspólnot takich jak Wilno w prowincji Ontario, idea bycia kaszubskim Amerykaninem nie przetrwała prawie nigdzie. Jednakże istnieje jeden mały wyjątek w Winonie w stanie Minnesota – tym samym małym amerykańskim mieście, gdzie kiedyś Hieronim Derdowski publikował czasopismo „Wiarus”. Idea tożsamości kaszubskiej przetrwała po śmierci Derdowskiego przez około jedno pokolenie. Dzieci i wnuki kaszubskich imigrantów w Winonie uważali, że są „Polakami”, a język ich przodków (przynajmniej dla tych, którzy go rozumieli) to „polski”. W połowie lat 50-tych Paul Breza, który uczęszczał do Saint Mary’s College w Winonie na program przygotowawczy do seminarium, pomyślał, że byłoby miło zwrócić się do jednego z jego profesorów, rodowitego mieszkańca zachodniej Polski, w języku, który młody Breza dorastając uważał za „polski”. Ku jego wielkiej konsternacji, profesor przeraził się i powiedział Brezie, by nigdy więcej nie kaleczył języka polskiego w jego obecności.
U schyłku lat 70-tych, w Winonie nadal znajdowała się duża i aktywna wspólnota polska, lecz nawet członkowie znający historię nie mieli pojęcia, że są Kaszubami. Istotnie, nawet sam ojciec Paul Breza, dziś ksiądz w Diecezji w Winonie i założyciel Polskiego Instytutu Kulturalnego w Winonie, uważał, że jest polskim Amerykaninem. Jak opowiada ojciec Breza, prowadził badania nad przodkami, którzy emigrowali z Bytowa, gdy termin „Kaszub” dopiero się tworzył. Na początku lat 80-tych, udał się w podróż do Bytowa w odpowiedzi na zaproszenie przyjaciela, gdzie nawiązał liczne przyjaźnie z Kaszubami i skąd powrócił z poczuciem bycia polskim Kaszubem. Od tego czasu ojciec Breza zainicjował liczne wymiany między Winoną i Bytowem. Te dwa miasta są obecnie miastami siostrzanymi; młodzi ludzie z Bytowa składają wizyty w Winonie i odwrotnie. Ojciec Breza otrzymał honorowe obywatelstwo miasta Bytowa. Mała dotąd kolekcja jego historycznych upominków urosła do rozmiaru wielkiego i ważnego muzeum- podobnie jak taczka Remusa, jest ono skarbcem kultury kaszubskiej. Całe swoje życie demonstrował solidarność z kulturą kaszubską. Jednak nie ubywa mu lat; w istocie w przyszłym roku będzie świętował pięćdziesiątą rocznicę święceń kapłańskich. Nie wiadomo, kto będzie jego następcą. W przeciwieństwie do ojca Szulista, kóry na pewno spogląda z satysfakcją w przyszłość polskich Kaszub, ojciec Breza ma poważne – i uzasadnione – obawy o skarb amerykańskich Kaszub. Mam wrażenie (choć nigdy nie ośmieliłbym się zapytać), że czuje się właśnie tak, jak musieli się czuć Ceynowa, Derdowski i Majkowski.
Chciałbym być tym, który przejmie pochodnię. Pragnę pomóc ratować królewiankę i odnowić zniszczony zamek po mojej stronie Atlantyku. Nie umiem mówić ani czytać po kaszubsku i polsku. Moje umiejętności są umiejętnościami profesora filologii klasycznej – wierzę, że nie są nieistotne, lecz nieszczególnie przydatne dla zadania, które mnie czeka. Nie mogę także postulować oddania i poczucia celu tych, którzy nieśli pochodnię: Ceynowa, Derdowski i Majkowski, wszyscy oni chcieli zostać księżmi: Władysław Szulist I Paul Breza spędzili prawie całe dorosłe życie jako księża. Muszę wierzyć, że jest dzisiaj gdzieś w Stanach Zjednoczonych lub Kanadzie ktoś – młody mężczyzna lub młoda kobieta o kaszubsko – amerykańskim pochodzeniu – kto przejmie kaszubską pochodnię po naszej stronie Atlantyku.
Mam także możliwość wnieść swój niewielki wkład. Do tego lata, internetowa encyklopedia Wikipedia zawierała niewiele informacji o Kaszubach i kaszubskiej kulturze. Kilka wzmianek po kaszubsku i po polsku, lecz prawie nic po angielsku. Stopniowo zajmuję się tymi brakami poprzez tworzenie lub edytowanie anglojęzycznych artykułów dotyczących Kaszub. Edytowałem istniejące już artykuły o doktorze Ceynowie i Majkowskim; Utworzyłem nowe artykuły o Derdowskim, ojcu Szuliście i ojcu Brezie. Jest to niczym przy Remusie i jego niekończącej się podróży od jarmarku do jarmarku. Pracuję w wolnym czasie, siedząc przy komputerze w wygodnym gabinecie. A w dzisiejszym świecie Internetu i smartfonów, każdy, kto ma komputer lub iPada może w każdej chwili znaleźć te artykuły, więc nigdy nie śmiałbym umieścić się na równi z Remusem.
O ile czas na to pozwoli, artykuły Wikipedii mogą stać się sercem książki o Kaszubach w Ameryce, lecz jestem daleko od osiągnięcia tego celu. Odkąd zacząłem pisać o amerykańskich Kaszubach, moje braki umiejętności językowych nie są bardzo istotne. Tym, co otrzymuję tylko tutaj, na Kaszubach, jest poczucie solidarności z moimi kaszubskimi rodakami. Bez tej atmosfery cała moja praca jest tylko naukowym ćwiczeniem. Jest to moja trzecia wizyta na Kaszubach. Po raz pierwszy byłem tu w lipcu 2011-ego roku, by uczcić moje pięćdziesiąte urodziny, druga wizyta odbyła się w styczniu tego roku, gdy zostałem zaszczycony możliwością wzięcia udziału w zebraniu Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego. Dołączenie do Waszego Zrzeszenia dzisiejszego wieczoru jest wręcz niewiarygodnym zaszczytem. Wasza nieustająca życzliwość i wsparcie dają mi nadzieję na to, że ja także będę miał coś, co skromnie i z szacunkiem umieszczę w taczce Remusa. Dziękuję Wam z całego serca.
Tłumaczenie: Weronika Depka Prondzinska